poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Wielki błękit

Wczoraj widziałam największą wodę, jaką tylko mogłabym sobie wyobrazić.
A gdzie?
No jak to! Na basenie!
Rodzice w końcu zabrali mnie na mega pluskanie.

Na początku minę miałam... nie tyle poważną, co - rzekłabym - skupioną. Z uwagą przyglądałam się wszystkiemu dookoła, bo i wszystko było takie nowe. Nawet tata w swym super kostiumie: obcisłych majtasach i jakiejś takiej mycce w kolorze electric blue :D
Mama w sumie wyglądała nielepiej; ledwo wcisnęła się w swój przedciążowy (przed-przedciążowy) strój i gdzieniegdzie ciało (cielsko?) dość skutecznie próbowało się wydostawać spod tekstylnego jarzma.

Ja natomiast błyszczałam skupiając uwagę gapiów. 
Niczym gwiazda! 
Z gracją poruszałam odnóżami, ciałko utrzymywałam prościusieńkie i uśmiechałam się do nielicznych.

Jeżeli żadne licho się nie przypałęta, to za tydzień znowu jedziemy, bo takie spędzanie czasu bardzo mi się podoba! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.