czwartek, 17 marca 2011

BLW, czyli krajobraz po bitwie

W dniu wczorajszym zapoczątkowałyśmy z mamą nowy sposób odżywiania - tzw. BLW (baby-led weaning). Jest to metoda, która pozwala na samodzielną naukę jedzenia. Z reguły stosowana jest zaraz po odstawieniu od matczynej piersi, ale u mnie mama nieco przegapiła ten moment - tzn. nie, żeby nie zauważyła jak jej się od cyca oderwałam, ale wcześniej nie wiedziała o tej metodzie. 
Kolejnym punktem nowej diety jest to, że papki idą precz, a ja zaczynam "doświadczać" (to jest bardzo, bardzo właściwe określenie :D) nowego, dorosłego jedzenia. Wczoraj na przykład podżerałam maminy obiad (makaron z sosem pomidorowym, po którym wyglądałam, jakbym zjadła nie makaron, a mamę - i to w całości!), a dziś mama ugotowała dla mnie ziemniaczki, kalafiora i usmażyła pyszne kotleciki z indyczej piersi.
Jedzenia w tym wszystkim było niewiele i musiałam później dojadać obiadkiem, ale zabawa była przednia. Rozciamkałam pyrę w łapkach, po czym wtarłam tą ziemniaczaną maź we włosy, kalafiora rozrzuciłam po pokoju, a indyk... Cóż - utłukłam go pięścią, tak, że raczej nie ma szans na trzecie życie (tak jak w Tesco, czy innym jakim markecie). 
Domyślacie się pewnie jak wyglądałam po "obiedzie". 
I jak wyglądało mieszkanie...   ???
Obraz nędzy i rozpaczy. 
Czyli dla mnie BOMBA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.