Ostatnie dni niewiele się od siebie różnią - rytm dnia wyznaczają posiłki, zabawa i drzemki.
Za oknem hałdy śniegu, które uniemożliwiają poruszanie się przy pomocy wózka, więc ze spacerków trzeba było zrezygnować.
Kwitniemy w domu.
Ja cały czas coś majstruję, żeby mamie się nie nudziło. Pociągnę kabel, coś wyleję, strzelę mega kupę, albo po prostu - gdzieś się schowam, korzystając z chwili maminej nieuwagi.
Postępów godnych odnotowania na razie brak; na kolankach jak się chwiałam, tak chwieję się dalej, a trzeci ząb wciąż się przebija i przebić nie może (przez co mam raczej podły nastrój).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.