środa, 15 grudnia 2010

Spóźniony Santa - ciąg dalszy

Wczoraj w końcu Mikołajowi udało się przedrzeć przez zaspy na naszym małym końcu świata i dostarczyć drugą część prezentu, czyli sanki.
Do sanek dołączony był śpiworek, żeby mi nóżki w czasie śniegowych przejażdżek nie zmarzły oraz - uwaga! - p c h a c z. Trochę to dziwne, bo już jednego "pchacza" w domu mamy, ale co tam! Od przybytku głowa nie boli.
Pomimo trzeszczącego mrozu chyba wybierzemy się zaraz na spacer.
Tym bardziej, że słońce się coraz mocniej wychyla i jest przepięknie dookoła.
Fotorelacja - po powrocie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.