piątek, 5 listopada 2010

Była sobie rzeka mleka... Z naciskiem na BYŁA!

Tak właśnie! 
A wydawać by się mogło, że mama ma niewyczerpalne zasoby mleka. I że mogę ciągnąć, i ciągnąć, i ciągnąć w nieskończoność...  
Tak na marginesie - zastanawiałam się nieraz, dlaczego moja mama nie chlupie jak się porusza. No bo na przykład mleko w kartoniku chlupie! A w mamie nigdy nie chlupało... Hm...
Ale wracając do tematu - nie spodziewałabym się, że moje mamusiowe mleczne źródełko kiedykolwiek wyschnie. A tu o! Taki klops! W związku z tym, że jednak tak się dzieje, rozpoczynam mleczno-modyfikowano-butelkowe ćwiczenia. Dziś już jestem po godzinnym treningu i było całkiem całkiem. Trochę wypiłam, trochę rozlałam, trochę wyplułam, a trochę w nagrodę poprzytulałam się do mojego ulubionego dystrybutorka. Taki trochowy dzień :D W sam raz na dzisiejszą niepogodę, kiedy nie chce się robić nic. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.