Za oknem szaruga. Nic się nie chce. Nawet internet odmawia posłuszeństwa i nie chcę się przebijać przez chmury (bo my mamy taki, co lata). Cud, że w ogóle udało nam się tu wejść...
W takie dni mama musi się mocno wytężać, żeby mnie zadowolić. Nie wystarczy grzechotka, nie wystarczy łaskotanie po brzuchu, ani oglądanie książeczek. O nie! Ale jest jedna zabawa, która sprawdza się nawet wtedy, gdy mam ogromniaste chimery - "bawmy się, Sezamku!". Zabawa ta zaczerpnięta jest z bajki o ulicy Sezamkowej, którą strasznie lubię.
A bawi się w nią tak:
(podaję przepis dla dwóch osób; przy jednym mówiącym uczestniku należy pamiętać, aby zmieniać głos)
Mama: Ja mówię: "bawmy się", ty mów: "Sezamku"! Bawmy się!
Tata: Sezamku!
Mama: Bawmy się!
Tata: Sezamku!
Mama: Bawmy się!
Tata: Sezamku!
Razem: Łaaaaa!
Czasem tacie trzeba zachęcającego kuksańca w bok, bo niezbyt przepada za tą grą. Może przez to, że trzeba się wspinać na górne rejestry głosu. I pewnie tata myśli, że to niemęskie...
Pogadamy tato o męskości i niemęskości, jak przyjdzie czas na "Małą Syrenkę". Zgadnij, komu wtedy przyczepimy rybi ogon ;D
Pogadamy tato o męskości i niemęskości, jak przyjdzie czas na "Małą Syrenkę". Zgadnij, komu wtedy przyczepimy rybi ogon ;D
Już się nie mogę doczekać!!!
(Mamę również cieszy ta wizja)
Oho, wczoraj pomówienia, a dziś groźby.... ;-)
OdpowiedzUsuńno dobra, mama zostanie Arielką, a Ty tato krabem Sebastianem ;)
OdpowiedzUsuń