piątek, 30 marca 2012

Lowe

Do tego wpisu zbieram już od dłuższego czasu.
Po wielu nieudanych próbach w końcu prezentuję moje refleksyje dotyczące miłości bratersko-siostrzanej.
A raczej stanu skrajnego uwielbienia.
Tak, tak.
Wcale nie przesadzam.
Ja uwielbiam Franka.
A Franek uwielbia mnie.

Objawia to się następująco.
Z mojej strony:
- zawsze kiedy zauważę u Franka brak smoczka, pędzę na poszukiwania a po jego odnalezieniu zasadzam mu go w buzię
- często dzielę się z nim jedzeniem legalnie uzyskanym od mamy oraz różnymi zdobyczami upolowanymi gdzieś na boku (ostatnio zapodałam mu rozmemłaną stroniczkę z książeczki)
- lubię się z nim bawić i przynosić mu zabawki
- będąc bardzo troskliwą i opiekuńczą starszą siostrą, często głaszczę go po główce, albo kładę swoją na jego kolankach, pozwalając mu w ten sposób na zabawy z moją grzywą
- lubię sobie z nim pogadać, nadając na ultradźwiękach (mama krzyczy, że ją od tych pisków głowa boli, ale cóż poradzić)

Franek z kolei swą miłość okazuje za pomocą mniej subtelnych środków wyrazu. Ale w końcu nie ma się co dziwić - to przecie jeszcze dzieciak!
I tak:
- wyszczerza się w promiennym uśmiechu na sam mój widok. Zawsze!
- lubi się do mnie poprzytulać
- kiedy się do niego przysiadam na kocyku, zaraz do mnie pełznie, żeby mnie chwycić za stopę (czasem nawet podgryza moje paluszki, co mnie bardzo bardzo rozśmiesza)

Zapewniam wszystkich, że obrazek jest rozczulający.

Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.