poniedziałek, 12 września 2011

Home, sweet home, czyli nie ma jak w domu.

No! Już wróciliśmy z naszej wyprawy. Ja rozpieszczona do granic możliwości, mama ciut lżejsza (gwoli ścisłości "ciuty" wyraża się w gramach!), a tata... Hmmm... Cóż można powiedzieć o prawie czterdziestoletnim mężczyźnie, który gra w "Start the Party" z Krzysiem Ibiszem!?! :D Żeby jednak nie robić tacie zbytniej siary dodam, że zagrał jedynie dwa razy. 

Dziś tylko tyle, bo po mega pakowaniu następuje mega rozpakowywanie. 
Szczegółową fotorelację z pobytu zamieszczę wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.