Nie martwcie się - nie moja.
Mamy!
Po wielu próbach osiągnięcia kompromisu w temacie wolno - nie wolno, mama skapitulowała totalnie i od kilku dni żyję według hasła "hulaj dusza, piekła nie ma".
Sprowadza się to do tego, że mogę:
- wkładać wtyczki od wszelkich urządzeń do buzi
- bawić się klawiaturą komputera (tłukąc w nią lub nią np. o podłogę, biurko etc.)
- jeść łapkami i rozmemłane cząstki wcierać we włosy
- chodzić po całym mieszkaniu (za drobnym wyjątkiem w postaci łazienki, ale zapewniam, że to tylko kwestia czasu)
- żuć szczotkę, względnie grzebyczek
- zdejmować mamy okulary i je obgryzać
- sterczeć w łóżeczku, jak długo zechcę (wcześniej wieczorne czuwanie mama brutalnie przerywała, próbując mnie z powrotem położyć)
- grzebać w szufladach
Zapewniam, że to tylko początek listy i długo można by wymieniać.
Zastanawiacie się pewnie, jak to osiągnęłam?
Cóż...
Odrobina krzyku, kilka rzewnych łez oraz domieszka delikatnego pisku.
Sukces murowany!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.