poniedziałek, 21 marca 2011

10! 10! 10!

Dziś kończę dziesięć miesięcy! 
Jeszcze dwa a przestanę być niemoflakiem i wtedy pełnoprawnie będzie można nazywać mnie dzieckiem. 
Co prawda małym, ale zawsze:)

Zwyczajowo - przy okazji (czy okazi? Prezydent napisał nadzieji, to go wyśmiali) kolejnej miesięcznicy - popełniam małe podsumowanie ostatnich dokonań. 
A zatem:
- sama chodzę przytrzymując się szafek, stolików, krzeseł i in. (to już nie jest metr, czy dwa, ale o wiele większe dystanse)
- potrafię (bo lubię!!!) zgłośnić (jak mówi tata), albo dać głośniej (jak mówi mama) radio
- kicam szaleńczo w rytm muzyki (jakkolwiek mam dość podobne rozumienie sformułowania "w rytm" jak tata i czasem robię akcent na 8 przy utworze na 3)
- zjadam KONKRETNE porcje (po 300-350 g) - ale tylko tego, co bardzo lubię, czyli mama-made tudzież kaszki i kleiki ze świeżymi owocami 
- z chęcią opróżniam (czyt. rozrzucam dookoła) moją magiczną przezroczystą miseczkę, by schować w niej twarz i popatrzeć przez nią na świat w odcieniach limonki (bo miseczka limonkowa)
- podnoszę się z pozycji leżącej do siadu bez przytrzymywania (najczęściej kiedy mama układa mnie na leżaczku na popołudniową drzemkę; wtedy zaglądam jej z ukosa w monitor - co  by głupot nie czytała w tym internecie!)
- potrafię nieźle strzelić z bańki (prawda, tatusiu?)
- mówię, mówię i jeszcze raz mówię - po swojemu ma się rozumieć, ale bardzo zawzięcie
- tulę się do mamy, kiedy jest mi źle a czasem również ot tak - po prostu
- z pomocą taty robię akrobacje w powietrzu i wcale się nie boję
- sama zdejmuję sobie zabawki z półeczki przy kojcu (niekoniecznie po to, żeby od razu się nimi bawić, czasem tylko, by wprowadzić lekki nieład - artystyczny ma się rozumieć)

Jak zwykle listę pozostawiam otwartą na wypadek, gdyby mi się coś ważnego przypomniało.
Tymczasem kończę i zmykam.
Do następnego! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.