wtorek, 22 lutego 2011

Smerfetka pąsem oblana

Od jakiegoś czasu walczę z uczuleniem na buzi. 
Byłam u różnych specjalistów i każdy lekarz mówił co innego - jeden, że uczulenie ma charakter "kontaktowy" i kazał zwracać uwagę na wszystko, co ma styczność z moją buzią, inny zaś, że przyczyną mogą być sprawy jedzeniowe. 
Razem z rodzicami rozpoczęłam prawdziwe dochodzenie, żeby dowiedzieć się co jest temu winne?  i poprzez wyeliminowanie szkodliwego czynnika przywrócić mej twarzyczce dawny blask.

Nasze dotychczasowe śledztwo wykazuje, iż problem jest o wiele bardziej złożony niż którykolwiek z lekarzy mógł przypuszczać - wychodzi na to, że moje pąsy biorą się po części z pokarmu, a po części z kontaktu z otoczeniem.
Dlatego też:
1 - wyeliminowaliśmy wszystkie pokarmy potencjalnie alergizujące i bazujemy tylko na bezpiecznych; w odstawkę poszły bardzo lubiane jogurciki, twarożki i co najgorsze - dorosłe śniadanka, czyli chlebek z masełkiem i szyneczką :(
2  -  odstawiliśmy wołowinę i cielęcinę (wszystko, co krowie stało się wrogie!)
3  -  zmieniliśmy producenta mleka
4 - przestaliśmy używać kaszek mleczno-ryżowych, a zamiast nich wprowadziliśmy tylko ryżowe (przygotowywane na mleku częściowo hydrolizowanym)
5 - płuczemy ubranka, pościel, prześcieradła, kocyki i in. w specjalnym płynie zmiękczającym
6 - zrobiliśmy śpiworkową rewolucję. Najpierw mama wpadła na pomysł, że zaczerwieniona bródka bierze się od pocierania nią w nocy o zamek błyskawiczny i wzięła nożyce i ciach-mach! wycięła pół zamka robiąc dekolt aż do pępka (szkoda, że muszę nosić podkoszulki, bo bym biustem zaświeciła, że ho ho!). 
Niestety to zbytnio nie pomogło, bo dalej tworzyły się nowe otarcia na policzkach, karku i szyi, dlatego postanowiliśmy, że temu śpiworkowi już podziękujemy za współpracę i kupiliśmy coś a'la beciko-śpiworo-kołderkę. Ale i to niewiele dało - nowy nabytek przegrał z moim nocnym "owsikiem". W akcie desperacji, mama sięgnęła  po polarowy kocyk, nożyczki i maszynę do szycia i uszyła (nieco koślawo, bo jeszcze nie zna krawieckich sztuczek) śliczne śpiworowe śpioszki w smerfowym kolorze. 
Wyglądam jak prawdziwa Smerfetka. Tylko czapeczki mi brakuje:)

To by było tyle.
Ja smerfernie zmykam, a Wy trzymajcie kciuki za powodzenie moich działań.

Aktualizacja z rana
Smerfetkowe śpiochy pomogły - na buzi nie ma nowych otarć. Jesteśmy na dobrej drodze! :)       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.