poniedziałek, 31 stycznia 2011

Penetruję zakamarki

Wpis powinnam raczej zatytułować - za piosenką z mamy dziecięcych lat - penetruję wszystkie dziury (albo tak jak mama śpiewała "penteruję" - bo, oślica jedna, nie wiedziała co to znaczy "penetrować", a "penterowanie" jej się kojarzyło z "temperowaniem"; nie ważne, że kompletnie bez sensu...)

Ale do rzeczy - o ile wcześniej lubiłam tatowe uszy za ich wielkość i mięsistość, o tyle wczoraj dostrzegłam, że w uchu jest dziura. Tak głęboka, że widać tylko ciemną otchłań* I wiecie co w niej jest najfajniejsze? To, że mój paluszek akurat się w niej mieści. Próbowałam chyba z 10 razy! Pasuje idealnie.
Tata tylko trochę marudził, ale w końcu - za namową mamy - pozwolił pobawić się dłużej :) 


*o ile mocno się wytęży wzrok i przebije się przez włosie i znane już wszystkim "żółte" :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.