środa, 19 stycznia 2011

Na stojaka

Postanowiłam pójść o krok dalej w mojej ruchowej edukacji... w zasadzie powinnam powiedzieć - o krok wyżej... a raczej o piętro wyżej... Zagmatwałam się nieco; może zacznę od początku!
Muszę się przyznać się do mojej ogromnej słabości jaką jest telefon. Wystarczy, że kolorowy wyświetlacz zamigoce mi przed oczkami, a ja wariuję tak, że gotowa jestem zrobić dosłownie wszystko, żeby go zdobyć (...rzeki przepłynąłem, góry pokonałem...). 
A wczoraj zrobiłam nawet więcej, bo pokonałam niemoc, grawitację i machające łapy mamy, która starała się uniemożliwić mi zdobycie upragnionej zabawki. Pokonałam iii... wstałam!!! Najpierw wspięłam się na kolanka, mocno przytrzymałam oparcia kanapy, a następnie prostując kolana i jednocześnie podciągając się rączkami uzyskałam upragnioną pozycję w której swobodnie mogłam sięgnąć po aparat.
Rodzice bardzo się ucieszyli, widząc mnie stojącą. A i ja muszę przyznać, że świat z tej perspektywy wygląda zupełnie inaczej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.