piątek, 26 listopada 2010

Zimowy spacer i szorowanie podłogi

Dziś krótko, bo bardzo zajęta jestem. Ściągam skarpety i pcham je do buzi! :D 
Jest ekstra! Tylko... mama coś marudzi. 
Chyba jej się nie podoba, jak skarpeta mi dynda z buzi niczym wielki jęzor. 
No cóż... nie każda mama ma poczucie humoru. 
Widocznie moja zalicza się do grupy tych niemających. 
Co za pech!
Ale nic to!

Dziś miałam dwie atrakcje. Po pierwsze -  prawdziwy zimowo-śniegowy spacer. Ktoś nam chyba uprowadził auto, bo nie było pod blokiem (a w aucie trzymamy wózkowy stelaż), dlatego mama zapakowała mnie w kangurze nosidło i w ten sposób pomaszerowałyśmy w dal. Słoneczną, o dziwno! Było rześko ale bardzo przyjemnie. I nosek mi się śmiesznie zaczerwienił. Jak u renifera Rudolfa.
Drugą atrakcją było poranne czyszczenie podłogi. Mama - w ramach eksperymentu - położyła mnie na podłodze bez żadnych dodatkowych zabezpieczeń, podkładów, kocyków i mat. Ot tak, po prostu - fru na glebę! I muszę powiedzieć, że to jest to! O wiele łatwiej mi się poruszało. Nieważne, że w tył. 
Odpychając się łapkami w kilkanaście sekund przemierzyłam całą długość pokoju doprowadzając  tym samym podłogę do ultrabłysku :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.