środa, 24 listopada 2010

Precyzja ruchu

Jak powszechnie wiadomo wszystkie małe dzieci cierpią na przypadłość zwaną niezbornością ruchową, objawiającą się m.in.  niepohamowanym wymachiwaniem kończynami we wszystkich możliwych kierunkach. I nieważne - rąbnie się rączką w łóżko, nogą w ścianę, czy głową w mamine zęby (jeszcze!! w komplecie; Bóg jeden raczy wiedzieć, jakim cudem). Po długich miesiącach spędzonych w ciemnym i ciasnym bębnie, otaczająca przestrzeń jest zbyt ekscytująca, aby coś tak błahego jak barierki, ściany, krawędzie i inne ograniczenia przeszkodziły w zdobywaniu i oswajaniu tej przestrzeni. 
(Aż chciałoby się z tej radości zaśpiewać: "niech żyje wolność, wolność i swoboda...")
Kiedy jednak pierwsze oszołomienie światem mija, człowiek zaczyna zauważać, że pewnymi rzeczami można się cieszyć inaczej. Że można się nimi delektować. Że misia można delikatnie ująć w rączki i przekładać go z jednej do drugiej, zamiast trzepać nim o krawędź łóżeczka tak długo, aż nie zwymiotuje watowym nadzieniem. Że mamę można chwycić za policzki i wpatrywać się w nią z uśmiechem, zamiast okładać jednym liściem za drugim i ciągać za te krótkie włoski przy karku. Że tatę można chwycić za nos i lekko nacisnąć, aby się upewnić, czy zatrąbi, zamiast obdarowywać serią prawych prostych.
To wszystko jednak wymaga długiego treningu. Wymaga większej uwagi i skupienia.
Ja jestem na początku tej drogi.
Ale postępy zauważalne są każdego dnia. 

A z innej beczki - dziś z mamą mamy w planie przygotowywanie świątecznych prezentów. Do grupy MUST oczywiście wchodzą: rodzice, dziadkowie oraz ciocia Zu. 
Mamy jednak nadzieję, że wyrobimy się w czasie i uda nam się również przygotować prezenty dla całego zastępu cioć i wujków. Efektami naszej pracy pochwalimy się w swoim czasie.

1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.