wtorek, 27 września 2011

Magnetyzm...

Przez jakiś czas do wielopaków Danonków dodawano magnetyczne literki ze zwierzątkami. Ponieważ byłam wówczas bardzo malutka i takie zabawki zdecydowanie nie były dla mnie przeznaczone, mama odkładała je na tak zwane "później". Kilka dni temu, przypomniawszy sobie o wielobłądach, fokach, tygrysach i guźcach drzemiących w szafie koło mąki i makaronu, mama wyciągnęła całkiem przyzwoity stosik magnesików i przyczepiła je do lodówki. 
Och! jaką miałam radochę! 
Oczywiście zajęło mi chwilę zanim wpadłam na to, jakże to one są przyczepione do lodówki i jak je - urwał nać! - odczepić. Ale jak tylko się połapałam o co kaman, odczepianiu i przyczepianiu nie było końca... Aż do chwili, w której postanowiłam - jak wszystkiego w ostatnim czasie - posmakować zwierza. Niestety, jak tylko mama spostrzegła, że skonsumowałam pół foki i ogoliłam na glacę lwa, zabrała mi moje małe zoo i schowała głęboko. Co gorsza, straszy mnie odtąd, że teraz będę przyciągać metalowe przedmioty. Albo że będzie mną przytrzymywać listę zakupową na lodówkowych drzwiach... 
Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.