Dziś kończę osiem miesięcy. Kawał czasu...
Tyle już potrafię, że gdybym chciała opowiedzieć wszystko po kolei, to mogłoby mi nie starczyć czasu (a Wam cierpliwości:D), dlatego skupię się na moich najświeższych i najdonioślejszych osiągnięciach.
Do najważniejszych należy zaliczyć: raczkowanie (również na śliskiej - lub jak mawiają niektórzy "ślizgiej" - powierzchni świetnie sobie radzę), wstawanie (wczoraj znowu kilkakrotnie mi się to udało; nawet zostało to uwiecznione na filmie, ale okazało się, że operator był do d...kitu i źle ustawił kamerę, przez co widać tyle co nic!) oraz siadanie (siadam sama, układając nóżki niczym pani Krysia Tao- Tao Loska).
Potrafię również sama bawić się w kojcu, sama zasypiać w ciągu dnia (ale tylko z rana; popołudniowa drzemka wciąż wymaga bujaka i suszarki), wciągnąć 250 i więcej lilimitrów mleka bądź kaszki (a po tym siarczyście beknąć) oraz śmiać się do łez :)
Kolejny odcinek już za miesiąc.
Kolejny odcinek już za miesiąc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.